sobota, 2 października 2010

Ardua prima via est...

...czyli początki są trudne. A moich początków trochę już było. Mało brakowało, a znów poddałabym się na starcie, bo jak to ja, niechcący usunęłam niezapisany jeszcze post. Grr... 1,2,3...cierpliwość i pokora to coś, czego mi potrzeba, chociaż łatwo nie jest. 
Z reguły jestem na nie, w rozmowie z innymi tłumaczę, że jestem realistką, kiedy tak na prawdę to pesymizmu we mnie aż nadto. Pamiętacie może Jestem na tak z Jimem Carrey'em? Po obejrzeniu tego filmu kusiło mnie, żeby wypróbować taką metodę bycia na tak na wszystko dookoła. Oczywiście dosyć to drastyczne i nie do końca dobre, o czym Carrey się na skórze swojej własnej przekonał, ale mimo wszystko taka diametralna zmiana nastawienia do życia jest very tempting,don't you think? Próbował ktoś tak? A może nie musicie próbować, może macie to szczęście, że umiecie cieszyć się życiem? Jeśli tak, to zazdroszczę. 
Jestem dorosła i wciąż się tego uczę, w końcu ktoś mądry powiedział, że uczymy się całe życie. Tyle, że ja wolałabym już od razu wszystko wiedzieć, znać i umieć. Na drugie mam Niecierpliwa. Podejrzewam, że w moim wypadku to nieuleczalne, ale ponoć nie ma rzeczy niemożliwych, więc staram się jakoś nad tym panować i nie rzucać wszystkiego co zacznę, bo coś nie idzie po mojej myśli. Mam nadzieję, że i blog przetrwa słabości mojego charakteru i niejedne humory;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz