niedziela, 3 października 2010

co przyniesie jesień...

...tego nie wie nikt;) tak się właśnie zastanawiam jak to będzie z nadchodzącym tygodniem, kolejnymi miesiącami i tym nowym dla mnie rokiem akademickim. Zaczynam nowy kierunek, wiązałam z nim pewne plany i bardzo się cieszyłam, kiedy się na niego dostałam. Ja się cieszyłam, moja rodzina jednak nie. Nie ma to jak wsparcie bliskich ci osób. Eh szkoda gadać. Niby nie powinnam narzekać, bo inni mają jeszcze gorzej ode mnie, ale moja natura jest silniejsza i lubi dać ujście swojej goryczy i złości. 
Trochę boję się jutra. Zresztą jak każdej nowej rzeczy, sytuacji, nowych znajomości. Ciężko mi się przełamać, jestem strasznie nieśmiała i niepewna tak naprawdę. Ćwierć wieku prawie na karku, a tchórz ze mnie jakich mało:) Chociaż nie powiem, niektóre sytuacje jakoś przeżyłam bez większego strachu czy zażenowania. Studia to jednak dobra szkoła życia. Jednak na swoim pierwszym kierunku nie korzystałam z tego życia tak jakbym chciała, bo zwyczajnie mało towarzyski był ze mnie człowiek. 
Teraz jednak nie ukrywam, że przy okazji kolejnego kierunku chcę nadrobić pewne zaległości, żeby do końca życia tak zupełnie nie żałować tej własnej bierności i bezczynności. Łatwo na pewno nie będzie, ale takie jest życie. Nikt nie mówił nam, że wszystko podadzą na złotej tacy, a już na pewno nie na studiach. Swoje przeżyłam i wiem;) tyle, że jak to mówią mądry Polak po szkodzie, ale według mnie lepiej późno niż wcale ocknąć się z jakiegoś marazmu i otworzyć się na ludzi. Naprawdę bardzo mi na tym zależy. 
Oby się udało i obym mniej powodów miała do zrzędzenia;) Trzymajcie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz